sobota, 30 lipca 2016

Opowiadanie - Zjawa z misiem cz.3

Witam!
Dziś ostatnia i mam nadzieję, że wyczekiwana część opowiadania. :)
Zachęcam do podzielenia się czy wam się podobało.
Miłego czytania. :)


Zjawa z misiem

Siedział do wieczora przed rzeźnią, potem poszedł za podejrzanym do jego domu. Już chciał wracać, gdy zobaczył, że pan Robert wyszedł tylnym wyjściem i skierował się do lasu. Marcin odczekał chwilę i ruszył w ślad za podejrzanym. Szli tak mniej więcej 15 minut, aż wyszli z lasu na małą polankę na obrzeżu, której był mały, drewniany budyneczek. Pan Robert nic nie podejrzewając wszedł do środka. Marcin podszedł bliżej zachowując ostrożność, aby nie zostać zauważonym przez okno. Poszedł na tył budynku i zobaczył tam duży dół. Obok był mniej więcej podobnej wielkości klomb z kwiatami. I nie było by w tym, nic specjalnego, gdyby nie czerwone kwiaty, które układały się w literę „M”. To tu pochował Maję – pomyślał Marcin z przerażeniem. Podszedł do okna. W środku było ciemno. Chwilę minęło nim przyzwyczaił wzrok do ciemności. Prawie naprzeciwko zobaczył drzwi wejściowe. Po jednej stronie drzwi stał mały taboret i długa lada z jakimiś narzędziami. Na środku stał duży, prostokątny stół. Z drugiej strony drzwi było małe pomieszczenie. Domyślił się, ze to pewnie łazienka. Po tej stronie, koło ściany głównej, zobaczył małą komódkę z dwiema szufladami, nad nią wisiało lustro. I wtedy zobaczył, że podejrzany przesuwa, tę komódkę pod ścianę, w której były drzwi do łazienki. Zdjął lustro położył na komodzie, a potem wziął mały, okrągły dywanik z podłogi. Najciekawsze było to, że ten dywaniczek był dokładnie pod komodą, dlatego Marcin wcześniej do nie zauważył. Potem zobaczył, że mężczyzna otworzył małą klapę, która była pod ta komódka. Wsadził tam rękę i nagle otworzyła się skrytka w ścianie, w miejscu gdzie wisiało lustro. „ Nie znaleźliby nigdy dowodów zbrodni, bo „on” je trzyma w tej szopie w skrytkach. Sprytny jest” pomyślał Marcin. Facet coś wyciągnął i wtedy Marcin zobaczył albo tak mu się zdawało, błyszczące oko misia Majki.  Podejrzany zaczął wszystko ustawiać tak jak było, a nasz bohater tymczasem zaczął skradać się przy ścianie w kierunku drzwi. Wyjrzał zza rogu i zobaczył, że mężczyzna na chwilę wyszedł. Skorzystał z tej okazji i wszedł do środka. Od razu poszedł do komódki. Przesunął wszystko tak jak przed chwilą pan Robert i zajrzał do skrytki. Zobaczył tam misia Mai i jej kurtkę brudną od krwi. Wiedział, że napastnik może w każdej chwili wrócić, więc szybko zaczął przestawiać wszystko do poprzedniego stanu. Potem schował się do szafy, która była przy ścianie koło okna. Wtedy wszedł morderca. Marcin obserwował z ukrycia jak otworzył drzwi do małego pomieszczenia i zobaczył małą dziewczynkę. ‘ Więc Agatka jeszcze żyje, zdążyłem” – pomyślał Marcin. Ale jego radość nie trwała długo. Podejrzany posadził dziecko na taborecie i spojrzał w kierunku szafy. Przyglądnął się i powiedział na głos jakby do siebie:
  •  Dziwne, ale zdawało mi się, że powiesiłem z powrotem lustro.

Marcin spojrzał jak na komendę przez szparę na miejsce gdzie powinno wisieć lustro i zadrżał. Tak bardzo się spieszył, że całkiem zapomniał je odwiesić z powrotem. Gdy pan Robert poszedł by poprawić lustro, Marcin modlił się w duchu by nie został nakryty. Niestety miał pecha, podejrzany ni stąd ni zowąd podszedł do szafy i otworzył ją.
  • O! – krzyknął – A kogoż my tu mamy? Szpiega? Hmm …- złapał mocno chłopca za rękę – To ty nasłałeś na mnie gliny?
  •  Ja nie wiem, o czym pan mówi. Ja …
  •  Przestań kręcić. Kiedy skończę z dziewczynką to zajmę się tobą, a na razie …

Podeszli do stołu, nie zwalniając uścisku, pan Robert wziął z lady jakieś narzędzie, a rękę Marcina położył na stole. Chłopiec stawiał opór, usiłując uwolnić się z żelaznego uścisku, jednak mężczyzna był silniejszy.
  • Odrąbię ci rękę ty wścibski smarkaczu, a potem …
  • Nie, ja proszę … błagam … nic nie powiem …
  • Myślisz, ze po tym, co zobaczyłeś mogę cię wypuścić? Jeśli tak uważasz to się grubo mylisz!

Zamierzył się i walnął chłopca w rękę. Marcin zamknął oczy na ten moment, poczuł silny ból i otworzył je. Ku jego zdumieniu i radości odkrył, że rzeźnik trzymał w ręku młotek a nie siekierę. Pewnie wziął go przez przypadek, pomyślał. Wykorzystał fakt, iż facet też był zdziwiony i lekko poluzował uścisk. Chłopiec wyciągnął rękę, chociaż bardzo go bolała. Kopnął go w brzuch i przeszedł pod stołem, w stronę drzwi. Złapał dziewczynkę lewą ręką i wziął ją na ręce. Agatka trzęsła się i płakała, ale gdy tylko ją złapał uczepiła się go jak małpka.
  • Nie płacz, będzie dobrze! – powiedział, chociaż wcale nie był tego pewien.

I wyszli z szopy. Marcin zaczął biec. Strach dodawał mu siły i szybkości, zwłaszcza, że morderca w chwilę po nich ukazał się w drzwiach, tym razem z siekierą i zaczął ich gonić. Wrzeszczał przy tym, coś o tym, ze ma mu zostawić jego dziecko. Zaczął się dramatyczny bieg z czasem o życie. W każdej chwili morderca mógł ich złapać, deptał im po pietach. Ból, strach i zmęczenie tego doświadczał Marcin. Postanowił sobie, że nie będzie oglądał się za siebie tylko dobiegnie do domu babci. W pewnej chwili prawie by się przewrócił, ale jednak dobiegł do wioski i zaczął krzyczeć, wywabiając ludzi z domów.
*
I to już koniec tej historii, która odmieniła życie Marcina na zawsze. Pan Robert został skazany za morderstwo Majki, uprowadzenie i próbę zabójstwa. Agatka wróciła bezpiecznie do rodziny.  Maja została ekshumowana i przeniesiona na pobliski cmentarz. W dniu pogrzebu przyszła ostatni raz do Marcina.
  • Co ty tu jeszcze robisz? – spytał Marcin.
  • Przyszłam ci podziękować i pożegnać się. Wreszcie mogę iść tam gdzie powinnam być.
  • To ja powinienem podziękować tobie.
  •  Nie to ty mnie odnalazłeś i oddałeś rodzinie. Żegnaj!
  • Szkoda, że się już nie zobaczymy.
  •  Zobaczymy się po drugiej stronie, ale minie sporo czasu, przynajmniej dla ciebie, więc mówię na razie.
  •  To do zobaczenia!


Marcin dostał medal za odwagę i dozgonna wdzięczność rodziny Majki i Agatki.
KONIEC

poniedziałek, 25 lipca 2016

Opowiadanie - Zjawa z misiem cz. 2

Witam!
Mam nadzieje, że czekaliście na kolejną cześć opowiadania. :) Wiec bez dalszych wstępów kolejna druga cześć.:)
Miłego czytania:)


Zjawa z misiem 

Poszedł do domu, po obiedzie pomagał babci i poszedł spać bardzo zmęczony. Obudził się o północy i czekał na pojawienie się Majki, ale duch się nie pojawił. Podobnie zresztą było przez cały tydzień. W końcu Marcin stracił wszelką nadzieję i wmówił sobie, że zjawa była tylko snem.  W niedzielę poszedł spać wcześniej, bo miał następnego dnia pójść z dziadkiem na ryby. Na początku wakacji dziadek mu obiecał, jak zwykle z resztą, no i Marcin jak zawsze nie mógł się już tego doczekać. Jednak dokładnie o północy obudził go szept: „Pomóż mi! On zabił. On zabije.” Szybko otworzył oczy i usiadł na łóżku. Koło łózka we własnej osobie stała Maja. Tym razem była bliżej niego.
-        Maja? – spytał z niedowierzaniem.
-        Tak.
-        W czym mam ci pomóc?
-        Nie pamiętam gdzie jestem, znajdź mnie i pomóż jej…
-        Kim jest on i co ci zrobił? A ona to, kto?
-        On musi zapłacić. – i po tych słowach zniknęła.
Marcin lubił przejrzyste sytuacje, a tu było za dużo zagadek jak na jego gust. On, ona i co się stało z Mają? Był wściekły na nią, nie dość, że przez taki długi okres czasu się nie pojawiała, to jeszcze gada samymi zagadkami. Tej nocy nie mógł zasnąć zastanawiając się nad tym wszystkim. Bardzo chciał jej chciał pomóc duchowi, ale miał za mało danych, aby coś zrobić.
Gdy rano poszedł z dziadkiem na ryby, nadal się zastanawiał. Doszedł do wniosku, analizując wszystko, co powiedziała Maja, że tajemnicza ona, której ma pomóc to przyszła ofiara zabójcy, który zabił Maję. Musi go powstrzymać, pytanie brzmi jak? Nawet nie wiedział, kim on jest, ani kim jest kolejna ofiara. Na pewno wkrótce się dowie.
No i dowiedział się. Kiedy wrócił do domu, w telewizji akurat były wiadomości. Dziennikarka mówiła o wczorajszym zniknięciu 6-cio letniej Agaty Młyńskiej i o podobnym z przed pół roku zniknięciu Mai Kisielskiej. Marcin dłużej nie słuchał, tylko pobiegł do pokoju. Już wiedział o tożsamości tajemniczej jej. Ale nadal została zagadka jego. Musi działać szybko, by nie dopuścić do zamordowania dziewczynki. Ale do tego potrzebował informacji, a jedynie duch Mai takie posiadał. Pewnie będzie musiał czekać do północy. Zastanawiał się tylko czy dziś się zjawi. A jak nie? Wolał o tym nie myśleć. Tak czy inaczej nie dopuści do śmierci Agatki. Wiedział, że będzie to trudne i niebezpieczne, jednak postanowił zrobić wszystko, aby uratować dziewczynkę. Im bardziej myślał o tej całej sprawie, tym bardziej czuł potrzebę podzielenia się tym z kimś. W końcu wziął do ręki komórkę i bez zastanowienia wykręcił numer komórkowy do swojego starszego o 5 lat brata Macieja. Zawsze mówił mu swoje największe tajemnice, Maciej nigdy ich nie wygadał i był dla niego jak prawdziwy przyjaciel. Jeszcze rok temu jeździli do babci na wakacje razem, ale w tym roku spędzał wakacje ze swoją dziewczyną Karoliną. 
 Marcin opowiedział wszystko bratu, zaczynając od spotkania z Mają i kończąc na zniknięciu Agatki.
-        To takie niesamowite! Straszne, a zarazem ciekawe. – powiedział Maciej- Marcin, mam prośbę, nie pakuj się w kłopoty.
-        Będę uważał. Wierzysz mi?
-        A jak myślisz? Gdybym ci nie wierzył nie ostrzegałbym cię. Co prawda to jest trochę … nieprawdopodobne, ale widocznie możliwe.
-        Jak myślisz, co mam zrobić?
-        Dowiedz się wszystkiego o mordercy, a potem powiadom policję. Tylko lepiej nie mów, że wiesz to od ducha, bo uznają to za jakąś zabawę i nabijanie się.
-        Dobrze, coś wymyślę. Dzięki za radę.
-        Nie ma, za co. Do usłyszenia.
-        Pa!
Nie ulegało wątpliwości, że Maciej ma rację. Marcin miał dość przeżyć na dziś. Zszedł tylko na kolację, umył się i poszedł spać. Obudził się w środku nocy, żeby sprawdzić czy będzie Majka. Była i siedziała na końcu łóżka i coś śpiewała tuląc do siebie misia. Jego czarne oczy, w świetle księżyca błyszczały upiornie. Nagle dziewczynka wstała i obróciła się twarzą do Marcina.
-        Pomóż jej.  On ja ma. On zabije.
-        Wiem, że ma Agatkę. Jeżeli mam ją ocalić, to powiedz, kim on jest?
-        Boję się – zjawą wstrząsnął dreszcz, jeśli to możliwe to stała się jeszcze bledsza, a oczy zrobiły się ze strachu jeszcze większe – nie pamiętam gdzie byłam, ale wiem gdzie mieszka, zaprowadzę cię.
I złapała Marcina za rękę i przeleciała z nim przez okno.  Postawiła go na podwórzu i powiedziała:
-        Idź za mną.
-        Dobrze.
Marcin był w piżamie i na boso, ale to nie przeszkadzało mu w podążaniu za duchem. Majka jak na ducha przystało unosiła się kilka centymetrów nad ziemia. Szedł tak za nią przez całą wieś. W końcu dotarli do domu, w którym mieszkał pan Robert – rzeźnik.
  • -        To tu on mieszka.
  • -        I co teraz?
  • -        Teraz wszystko zależy od ciebie – i nagle zjawa rozwiała się w powietrzu.

 A Marcin poszedł tą samą drogą do domu. Wracając rozmyślał o tym, czego się dowiedział. Pan Robert był miłym, tajemniczym i trochę niedostępnym mężczyzną. Pięć lat temu umarła jego żona na nowotwór, a rok temu jego ukochana córka 15-letnia Laura w wyniku wypadku samochodowego. Od tego czasu pan Robert stał się jeszcze bardziej skryty i jak wszyscy mówili popadł w depresję. Ale żeby od razu był mordercą? Chociaż nie wierzył, że Majka kłamała, to mogła się pomylić. I tak rozmyślając doszedł do domu. Szybko udał się do łóżka i zasnął, pogrążony w myślach.
Rano, kiedy tylko zjadł śniadanie, poszedł tą samą drogą, co w nocy. Gdy był na miejscu zaczął się rozglądać. Dom jak dom. Przed domem ogródek. Zobaczył, że pan Robert idzie do pracy. Wszystko wyglądało tak zwyczajnie. Marcin bez wahania zrobił to, co powiedział mu Maciej – Zadzwonił na policję.
  • -        Dzień dobry! W czym mogę pomóc? – spytał miły żeński głos.

-        Dzień dobry! Dzwonię w sprawie morderstwa Majki Kisielskiej i porwania Agaty Młyńskiej.
  • -        Aha, ale z tego, co wiem obie dziewczynki tylko zaginęły. Ale dobrze. Słucham. I Marcin wymyślił zgrabna historyjkę, o dziwnym zachowaniu pana Roberta i podał adres.
  • -        Dziękujemy za informację. Zajmiemy się tym i oddzwonimy.
  • -        Do widzenia!

Skończywszy rozmowę, Marcin wrócił do domu. I robił to, co zwykle, uważając sprawę Majki za zamkniętą. Już od pewnego czasu nie mógł zasnąć nie zamartwiając się, a teraz zmęczony codziennymi zajęciami, zasnął snem spokojnym.
Obudził się nagle, gdy poczuł silne szarpniecie za rękę. To była Maja – szarpała rękaw jego piżamy i powtarzała w kółko: „ Pomóż jej. On zabije. Pospiesz się”
  •    Uspokój się Maja i puść mnie. Policja się tym zajęła. Będzie dobrze.
  •    Nie. Musisz go śledzić, tylko ty możesz ją uratować.
  •    Dlaczego ja?

Ale zjawa nie odpowiedziała tylko znikła.
Pomyślał, że Maja przesadza, bo policja na pewno już aresztowała tego faceta. Myślał tak, ale rósł w nim niepokój, który nie pozwalał mu zasnąć. Dręczyła go także myśl o tym, dlaczego to właśnie on i tylko on może uratować Agatkę. Z ofiarami nic go nie łączyło, nigdy nie widział ani jednej, ani drugiej. Więc dlaczego? Tak rozmyślając, wiercił się w łóżku resztę nocy, nie mogąc spać.
Rano po śniadaniu postanowił pójść pod dom podejrzanego i go śledzić, mimo iż wierzył, ze policja już sobie z nim poradziła. Postanowił tak, ponieważ chciał mieć pewność, ze zabójca Majki dostanie zasłużoną karę.
Do południa śledził go, ale nic specjalnego się nie wydarzyło, wiec wrócił zrezygnowany do domu na obiad.
  • Gdzieś ty się włóczył Marcin? – spytała babcia.
  • Nigdzie. Załatwiałem takie tam moje sprawy.
  • Tylko, żeby z tego nic złego nie wyszło.
  •  Oczywiście babciu.

Zjadłszy obiad, poszedł do pokoju odpocząć. Właśnie, gdy zrezygnowany, położył się na łóżku, zadzwonił jego telefon.
  • Tak, słucham.
  •  Ja dzwonię z policji.
  •  I co złapaliście go?
  •   Nie. Porozmawialiśmy z nim. Nie mamy żadnych dowodów, tylko domysły dzieciaka, więc nie można było zrobić przeszukania domu, a co dopiero mówić o aresztowaniu.
  •  Jak to? Jeśli go nie aresztujecie zrobi krzywdę Agatce.
  •  Nie ma dowodów nawet na śmierć Majki. Dam ci radę, lepiej zajmij się czymś innym, a insynuacje na temat Majki i Agatki zostaw dla siebie. I jeszcze jedno, jeśli zadzwonisz znowu to możesz odpowiadać za utrudnianie śledztwa. Do widzenia.
  •  Ale to prawda.


Nie usłyszał odpowiedzi tylko sygnał świadczący o tym, że został rozłączony. Pełen niepokoju, zbiegł na dół i biegiem udał się śledzić podejrzanego. Pomyślał, że skoro policja olała cała sprawę, on musi pomóc Agatce.

CDN...

środa, 20 lipca 2016

Opowiadanie - Zjawa z misiem cz.1

Witam!
Długo się zastanawiałam czy wrzucić tu moje opowiadania czy nie. Zdecydowałam, że spróbuje. Na pierwszy ogień pójdzie moje pierwsze napisane opowiadanie czyli Zjawa z misiem. :) Pisałam je w gimnazjum może w liceum, nie pamiętam. Ale ten fakt mówi, dlaczego jest takie a nie inne. Po za tym to był mój debiut, więc chyba jak na pierwsze opowiadanie nie jest tak źle. Zresztą oceńcie sami. Będzie wstawione w częściach, następna cześć za kilka dni więc zaglądajcie na bloga. :)

Miłego czytania:)

 
Zjawa z misiem

Te wakacje zaczęły się jak zawsze. Marcin pojechał do babci na wieś. Konkretnie to Marcin miał 15 lat i myślał, że te wakacje będą spokojne. Jednak tylko mu się tak zdawało.
                Gdy przybył na miejsce było już późno. Zjadł kolację i poszedł spać, bo był bardzo zmęczony podróżą. Obudziło go o północy wybijanie godzin starego zegara. Było przeraźliwie ciemno. Już sama ciemność wprawiała w przerażenie. I wtedy, gdy księżyc przebił się prze chmury i promień światła wpadł do pokoju, Marcin zobaczył ją. Była to dziewczynka na oko 6-cio może 7-mio letnia i nie było by w tym nic strasznego gdyby nie fakt, że była ona przeźroczysta. Chłopak przetarł oczy sądząc, że to mu się przyśniło, ale nadal ją widział. Wreszcie pełen mieszanych uczuć, usiadł i przyjrzał się jej uważniej. Miała wielkie i przerażone oczy i dwa warkoczyki sięgające ramion.  Ubrana była w sukienkę w kwiatki tak długą, że ledwie wystawały spod niej czubki czarnych bucików.  Jej twarz wyrażała smutek i przerażenie. Marcin zauważył także, że w lewej ręce trzymała puchatego, białego misia. Nagle jej wargi poruszyły się w niemym krzyku. A potem usłyszał wyraźny szept: Pomóż mi! „On” zabił.
Marcin był śmiertelnie przerażony samym pojawieniem się zjawy, a po tych słowach, nie da się opisać tego, co czuł, ale zwyciężyła w nim wrodzona ciekawość, więc spytał:
  • -        Kogo i kto zabił?
  • -        On zabił mnie.
  • -        Ale jaki on?

Jednak zjawa nie odpowiedziała tylko znikła. Chłopiec zasnął rozmyślając o duchu i o tym, co powiedział.
                Gdy rano obudził przez chwilę myślał, że to, co mu się przytrafiło w nocy to był tylko sen. Ale nie szkodzi się dowiedzieć czegoś o możliwej tożsamości zjawy. A jedyną osobą, której mógł się o to zapytać była babcia. Szybko ubrał się i zszedł na dół na śniadanie, myśląc o tym, żeby zdążyć porozmawiać z babcią, nim ona pójdzie do swoich codziennych zajęć. Na szczęście babcia była jeszcze w kuchni, kiedy on przyszedł. Jadł z wielkim apetytem.
  • -        Widzę, że ci smakuje.
  • -        To bardzo pyszne. Mniam… mniam. Babciu czy ostatnio działo się cos ciekawego?
  • -        Tak całkiem sporo. Chodzi ci o konkretne rzeczy czy mam opowiadać wszystko po kolei?
  • -        Konkretnie czy ktoś zaginął albo został zamordowany?
  • -        Niestety tak. Zaginęła dziewczynka - 7-mio letnia Maja. Była z rodzicami u babci na Boże Narodzenie. Pierwszego dnia po świętach wyszła z domu lepić bałwana i … nikt już więcej jej nie widział. Nie wiadomo, co się stało. Policja uważa, że mogła zostać zamordowana, chociaż ciała nie znaleziono, albo sprzedana do adopcji za granicę.
  • -        A ty babciu jak myślisz, co się z nią stało?
  • -        Nie wiem, to jest bardzo tajemnicza sprawa. Rodzina ma nadzieję, że ją odnajdą żywą. Jednak chcieliby wiedzieć, co naprawdę się stało, nawet gdyby już nie żyła, taka niepewność jest najgorsza.  No dobrze dość gadania. A propos Majki, mógłbyś pójść do jej babci pani Rozalii, pomóc jej zbierać wiśnie? Jej wnuk, kuzyn Majki Hubert, który zawsze jej przy tym pomagał miał wypadek i nie mógł przyjechać. Więc pójdziesz czy nie?
  • -        Z miłą chęcią tam pójdę, tylko jak tam trafić?

Po krótkim wyjaśnieniu, chłopak wyszedł z domu i poszedł według wskazówek babci. Zatrzymał się przy niewielkim, piętrowym domku, który był w kolorze brzoskwiniowym, a dachówki miał brązowe. Cicho westchnął i podszedł do drzwi, z sercem w gardle. Zapukał. Po chwili drzwi otworzyła niewielka i szczupła starsza pani.  Ubrana była w ciemną suknię, a na głowie miała kok z siwych włosów.
-        Kim jesteś i czego chcesz? – zapytała ozięble.
-        Nazywam się Marcin Kwiatkowski i moja babcia Maria przysłała mnie tutaj, żebym pani pomógł zbierać wiśnie.
-        Ach, Marcin. Wejdź proszę. Przepraszam, jeśli byłam trochę niemiła, ale wiesz ostatnio ludzie wciąż czegoś ode mnie chcą.
-        Nic się nie stało proszę pani.
-        Chodźmy na te wiśnie, szkoda czasu.
-        Dobrze.
Wyszli z domu i jeszcze zanim poszli do sadu, Marcin wstąpił do szopy po drabinę. Zbierali wiśnie do południa, a potem zrobili odpoczynek i poszli do domu na herbatę. Gdy weszli do domu starsza pani zapytała:
  • -        Pewnie ciekawi cię Marcinie, po co mi tyle wiśni?
  • -        Tak, pani Rozalio.
  • -        Ponieważ robię z nich sok, taka rodzinna tradycja. Moja wnuczka Maja bardzo go lubi. Może też byś chciał spróbować?
  • -        Z wielką chęcią.

Kiedy pani Rozalia udała się do kuchni, Marcin został w pokoju gościnnym albo jadalnym, nie wiedział. Jego uwagę zwróciły liczne zdjęcia wiszące w ramkach na ścianie. Podszedł i zaczął je oglądać. I nagle stanął jak wryty. Bo na jednej fotografii była jego zjawa. Wyglądała tak samo. Ta sama fryzura, sukienka, buciki a nawet miś. Tylko ta na fotografii była kolorowa, miała rude włosy, a sukienka była biała w różowe kwiatki. Jeszcze jednym się różniła, a mianowicie oczy. Dziewczynka na zdjęciu miała pełne życia i radości oczy, a duch smutne i przerażone. Gdy tak stał wpatrzony w tą fotografię, do pokoju weszła pani Rozalia. Trzymała w rękach tacę z filiżankami, dzbankiem herbaty i butelką soku.
  • -        Ta dziewczynka, której zdjęcie teraz oglądasz to Maja, moja wnuczka, która pół roku temu zaginęła – zagadnęła go stawiając tacę na stole.
  • -        Jak pani myśli, co się z nią stało? – spytał odwracając się w stronę staruszki.
  • -        Myślę, że jeszcze żyje, a po za tym nie wiem.

Marcin chciał jej powiedzieć o duchu, ale po tych słowach nie chciał odbierać jej nadziei. Przecież pani Rozalia ostatnio miała same zmartwienia: najpierw Maja, a potem jej wnuk Hubert, który miał wypadek na rowerze. Chociaż cześć jego duszy buntowała się i chciała, aby powiedział jej prawdę, jednak nie zdobył się na to. W milczeniu wypił sok, herbatę i zjadł ciasteczka.
  • -        Muszę już iść, bo babcia będzie się niepokoić.
  • -        Dobrze, a jutro przyjdziesz?
  • -        Tak, do widzenia.
  • -        Do jutra Marcinie.

CDN...

niedziela, 17 lipca 2016

Wakacje

Witam!
Jak obiecałam, że koło połowy lipca wpiszę,tak robię. ;)
Ponieważ mamy wakacje to o tym jest ten wiersz.
Następny posty ukaże się za miesiąc. Może będzie coś wcześniej, mam kilka pomysłów na nowości, ale nic nie obiecuję.
Miłego czytania :)


Wakacje

Już niedługo przyjdzie
lata czas.
Już niedługo czeka nas
i las i słońce i morze i piasek.
Już niedługo pora
pożegnać szkołę,
i będą wakacje!
Wytęsknione i wymarzone,
po prostu wakacje.