Dziś ostatnia i mam nadzieję, że wyczekiwana część opowiadania. :)
Zachęcam do podzielenia się czy wam się podobało.
Miłego czytania. :)
Zjawa z misiem
Siedział do wieczora przed rzeźnią, potem poszedł za
podejrzanym do jego domu. Już chciał wracać, gdy zobaczył, że pan Robert
wyszedł tylnym wyjściem i skierował się do lasu. Marcin odczekał chwilę i
ruszył w ślad za podejrzanym. Szli tak mniej więcej 15 minut, aż wyszli z lasu
na małą polankę na obrzeżu, której był mały, drewniany budyneczek. Pan Robert
nic nie podejrzewając wszedł do środka. Marcin podszedł bliżej zachowując
ostrożność, aby nie zostać zauważonym przez okno. Poszedł na tył budynku i
zobaczył tam duży dół. Obok był mniej więcej podobnej wielkości klomb z
kwiatami. I nie było by w tym, nic specjalnego, gdyby nie czerwone kwiaty,
które układały się w literę „M”. To tu pochował Maję – pomyślał Marcin z
przerażeniem. Podszedł do okna. W środku było ciemno. Chwilę minęło nim
przyzwyczaił wzrok do ciemności. Prawie naprzeciwko zobaczył drzwi wejściowe.
Po jednej stronie drzwi stał mały taboret i długa lada z jakimiś narzędziami.
Na środku stał duży, prostokątny stół. Z drugiej strony drzwi było małe
pomieszczenie. Domyślił się, ze to pewnie łazienka. Po tej stronie, koło ściany
głównej, zobaczył małą komódkę z dwiema szufladami, nad nią wisiało lustro. I
wtedy zobaczył, że podejrzany przesuwa, tę komódkę pod ścianę, w której były
drzwi do łazienki. Zdjął lustro położył na komodzie, a potem wziął mały,
okrągły dywanik z podłogi. Najciekawsze było to, że ten dywaniczek był
dokładnie pod komodą, dlatego Marcin wcześniej do nie zauważył. Potem zobaczył,
że mężczyzna otworzył małą klapę, która była pod ta komódka. Wsadził tam rękę i
nagle otworzyła się skrytka w ścianie, w miejscu gdzie wisiało lustro. „ Nie znaleźliby
nigdy dowodów zbrodni, bo „on” je trzyma w tej szopie w skrytkach. Sprytny
jest” pomyślał Marcin. Facet coś wyciągnął i wtedy Marcin zobaczył albo tak mu
się zdawało, błyszczące oko misia Majki.
Podejrzany zaczął wszystko ustawiać tak jak było, a nasz bohater
tymczasem zaczął skradać się przy ścianie w kierunku drzwi. Wyjrzał zza rogu i
zobaczył, że mężczyzna na chwilę wyszedł. Skorzystał z tej okazji i wszedł do
środka. Od razu poszedł do komódki. Przesunął wszystko tak jak przed chwilą pan
Robert i zajrzał do skrytki. Zobaczył tam misia Mai i jej kurtkę brudną od
krwi. Wiedział, że napastnik może w każdej chwili wrócić, więc szybko zaczął
przestawiać wszystko do poprzedniego stanu. Potem schował się do szafy, która
była przy ścianie koło okna. Wtedy wszedł morderca. Marcin obserwował z ukrycia
jak otworzył drzwi do małego pomieszczenia i zobaczył małą dziewczynkę. ‘ Więc
Agatka jeszcze żyje, zdążyłem” – pomyślał Marcin. Ale jego radość nie trwała
długo. Podejrzany posadził dziecko na taborecie i spojrzał w kierunku szafy.
Przyglądnął się i powiedział na głos jakby do siebie:
- Dziwne, ale zdawało mi się, że powiesiłem z powrotem lustro.
Marcin spojrzał jak na komendę przez szparę na miejsce gdzie
powinno wisieć lustro i zadrżał. Tak bardzo się spieszył, że całkiem zapomniał
je odwiesić z powrotem. Gdy pan Robert poszedł by poprawić lustro, Marcin
modlił się w duchu by nie został nakryty. Niestety miał pecha, podejrzany ni
stąd ni zowąd podszedł do szafy i otworzył ją.
- O! – krzyknął – A kogoż my tu mamy? Szpiega? Hmm …- złapał mocno chłopca za rękę – To ty nasłałeś na mnie gliny?
- Ja nie wiem, o czym pan mówi. Ja …
- Przestań kręcić. Kiedy skończę z dziewczynką to zajmę się tobą, a na razie …
Podeszli do stołu, nie zwalniając uścisku, pan Robert wziął
z lady jakieś narzędzie, a rękę Marcina położył na stole. Chłopiec stawiał
opór, usiłując uwolnić się z żelaznego uścisku, jednak mężczyzna był
silniejszy.
- Odrąbię ci rękę ty wścibski smarkaczu, a potem …
- Nie, ja proszę … błagam … nic nie powiem …
- Myślisz, ze po tym, co zobaczyłeś mogę cię wypuścić? Jeśli tak uważasz to się grubo mylisz!
Zamierzył się i walnął chłopca w rękę. Marcin zamknął oczy
na ten moment, poczuł silny ból i otworzył je. Ku jego zdumieniu i radości
odkrył, że rzeźnik trzymał w ręku młotek a nie siekierę. Pewnie wziął go przez
przypadek, pomyślał. Wykorzystał fakt, iż facet też był zdziwiony i lekko
poluzował uścisk. Chłopiec wyciągnął rękę, chociaż bardzo go bolała. Kopnął go
w brzuch i przeszedł pod stołem, w stronę drzwi. Złapał dziewczynkę lewą ręką i
wziął ją na ręce. Agatka trzęsła się i płakała, ale gdy tylko ją złapał
uczepiła się go jak małpka.
- Nie płacz, będzie dobrze! – powiedział, chociaż wcale nie był tego pewien.
I wyszli z szopy. Marcin zaczął biec. Strach dodawał mu siły
i szybkości, zwłaszcza, że morderca w chwilę po nich ukazał się w drzwiach, tym
razem z siekierą i zaczął ich gonić. Wrzeszczał przy tym, coś o tym, ze ma mu
zostawić jego dziecko. Zaczął się dramatyczny bieg z czasem o życie. W każdej
chwili morderca mógł ich złapać, deptał im po pietach. Ból, strach i zmęczenie
tego doświadczał Marcin. Postanowił sobie, że nie będzie oglądał się za siebie
tylko dobiegnie do domu babci. W pewnej chwili prawie by się przewrócił, ale
jednak dobiegł do wioski i zaczął krzyczeć, wywabiając ludzi z domów.
*
I to już koniec tej historii, która odmieniła życie Marcina
na zawsze. Pan Robert został skazany za morderstwo Majki, uprowadzenie i próbę
zabójstwa. Agatka wróciła bezpiecznie do rodziny. Maja została ekshumowana i przeniesiona na
pobliski cmentarz. W dniu pogrzebu przyszła ostatni raz do Marcina.
- Co ty tu jeszcze robisz? – spytał Marcin.
- Przyszłam ci podziękować i pożegnać się. Wreszcie mogę iść tam gdzie powinnam być.
- To ja powinienem podziękować tobie.
- Nie to ty mnie odnalazłeś i oddałeś rodzinie. Żegnaj!
- Szkoda, że się już nie zobaczymy.
- Zobaczymy się po drugiej stronie, ale minie sporo czasu, przynajmniej dla ciebie, więc mówię na razie.
- To do zobaczenia!
Marcin dostał medal za odwagę i dozgonna wdzięczność rodziny
Majki i Agatki.
KONIEC